IDEE   NOWEGO   SPOŁECZEŃSTWA

 Strona główna Opinie Spis treści

 

 

 

 (10) Biosfera naszej planety

            Nasza planeta powstała przed 4,5 mld lat, wiek skał składających się ze związków nieorganicznych oceniany jest na 4,1- 3,8 mld. lat. Skoro przyjmujemy potwierdzoną empirycznie hipotezę, że świat  materialny pojawił się w wyniku fluktuacji energii próżni, znaczy to, że cała planeta, wszystko co na niej istnieje, powstało z pyłu gwiezdnego.

            Biosfera planety rozwija się od ok. 3,5 mld. lat. Biosfera jest ostoją życia, które może przetrwać i rozwijać się tylko jako zrównoważony system kooperacji i komunikacji bardzo zróżnicowanych istot. Rosnąca złożoność struktur żyjących, rosnąca ich różnorodność jest przejawem postępującej ewolucji biosfery. Jeśli ta różnorodność kurczy się, jak w naszych czasach, oznacza to, że życie cofa się ku ekstynkcji, wymiera.

            Istnienie biosfery opiera się na łańcuchach pokarmowych, gdzie jedne istoty żyjace karmią się drugimi, ale nie ograniczają przez to istniejącej różnorodności, utrzymując system w stanie równowagi, zgodnie z zasadą bilansu energetycznego: ”weź i daj”. W ten sposób powstają biocenozy czyli systemy zbiorowego życia różnorodnych istot pozostających w stanie równoważących się procesów kooperacji i konkurencji. W biocenozie nic się nie marnuje, wszystko jest efektywnie zagospodarowane, odbywa się tu stałe krążenie energii i materii. W biocenozie zawsze coś otrzymuje się za coś, jednostkowa nietrwałość i niepewność wyraża się w stabilności na poziomie systemu.

            Wybitni uczeni, paleontolog i biolog ewolucyjny (Richard Leakey i Roger Lewin, Szósta katastrofa. Historia życia i przyszłość ludzkości, Prószyński i ska 1999) sugerują, że biocenozy zdają się posiadać świadomość, ponieważ są systemami samouczącymi się i samonaprawiającymi; z upływem czasu stają się bardziej odporne na inwazje obcych gatunków.       

            Jeżeli cechy świadomości można przypisać poszczególnym biocenozom, nie należałoby się dziwić, że planeta zrodziła istotę ludzką – jedyne zwierzę, zdolne obronić ją przed całkowitym zniszczeniem biosfery w wyniku zderzeń z ciałami niebieskimi, powtarzających się regularnie, co kilkadziesiąt milionów lat. Jak każde dziecko, istota ta w okresie dojrzewania jest niebezpieczna dla swego naturalnego środowiska, mamy jednak prawo przypuszczać, że ten okres dojrzewania właśnie dobiega końca..

            Ssaki pojawiły się na naszej planecie 100-55 mln. lat temu. Biolodzy są zgodni, że przodkami małp były driopiteki. Niema też wątpliwości, że jesteśmy potomkami wielkich małp, które pochodzą z  przed 5 – 4,5 mln. lat. Olbrzymi dystans dzielący potęgę Absolutu, znajdującą wyraz w energii próżni od nędzy ludzkiego indywiduum, nigdzie nie jest tak ewidentny jak w tym punkcie, toteż nie miłość Boga ale nasza tragikomicznie wysoka samoocena  jest największą przeszkodą dla przyjęcia prawdy o naszym biologicznym pochodzeniu. Przyjęcie tej prawdy Konrad Lorenz w swojej książce o agresji nazwał „lekcją pokory”.

            Człowiek ma ponad 97% genów wspólnych z szympansem; biologicznie jest bliższym krewnym szympansa niż goryl; chorujemy na te same choroby co szympansy. W każdym człowieku jest więc cała małpa, chociaż w żadnej małpie nie ma całego człowieka. Ta asymetria zobowiązuje nas do troski o naszych braci na niższych poziomach ewolucji.

            Czy powiemy, że człowieka rozwinęła z małpy logika Absolutu, wola Boga czy też biosfera planety – jest to tylko sprawa słownictwa. Świat w którym żyjemy pełen jest sensu, który nauka zaczyna dopiero odczytywać; a pojęcie sensu nie należy do fizyki ani biologii, należy ono do sfery świadomości.

            Skoro więc mówimy o jedności biosfery i o ewolucji świadomości w biosferze, to nie istnieje żadna „gruba kreska” oddzielająca człowieka od reszty biosfery. Za „Sacrum” nowego społeczeństwa winniśmy więc uznać szacunek dla wszelkiego życia, nie tylko życia ludzkiego, tak jak to głoszą od tysiącleci wielkie religie Dalekiego Wschodu. Ale czy możemy w tym być praktycznie konsekwentni? Pytanie to zadał sobie kiedyś pionier medycyny europejskiej w Afryce i duchowny, Albert Schweitzer i zaraz odpowiedział: „nie! Nie możemy mieć czystego sumienia wobec innych istot żyjących”.

            Dzięki zdolności do abstrakcyjnego myślenia i posługiwaniu się językiem jednostka ludzka obok zjawisk materialnych stworzyła świat symboli, świat informacji symbolicznej. Mówimy np. „naród”, „Kościół”, „Ojczyzna”, „wróg” itp. A to nie są byty materialne, lecz symbole, nazwy naszych pojęć ogólnych, za którymi stoją zawsze jacyś konkretni ludzie, którym przypisujemy własne oceny, traktując siebie samych jako uniwersalny i absolutny układ odniesienia dla tych ocen.

            Symbol pozwala na oderwanie się od konkretu, na przekazanie w formie ogólnej i oderwanej informacji o świecie który istnieje, będzie istniał, lub nigdy nie będzie istniał bo jest tylko wytworem naszej wyobraźni. Dlatego z jednej strony sięgamy gwiazd, z drugiej strony – dna zbrodni, granic nieosiągalnych dla czworonożnych współmieszkańców planety. Nasz świat symbolicznego poznania to biblijne Drzewo Wiadomości Dobrego i Złego który  może być wykorzystany przez człowieka do najwyższych jego wzlotów i najniższych upadków, do uratowania biosfery albo jej zniszczenia.

            Dzięki swojemu symbolicznemu poznaniu człowiek tworzy w łonie biosfery  enklawę rzeczywistości symbolicznej i technologicznie przetworzonej materii którą nazywamy cywilizacją. Niestety, nie istnieje jeszcze język naukowy, pozwalający na opis biosfery i cywilizacji  jako integralnych elementów jednego systemu.

            Cywilizacja jest przekształceniem biosfery, jej przetworzeniem na „biocenozę” jednego gatunku, gatunku ludzkiego. W biosferze wszystko rozwija się autokatalitycznie: i lasy i państwa i cywilizacje. Stwarza to niebezpieczeństwo przekroczenia przez cywilizację granic bezpieczeństwa dalszego istnienia biosfery, co właśnie dokonuje się w ostatnich dziesięcioleciach i jak dotąd, nikt nigdzie nie potrafił tego procesu zatrzymać.

Starożytni Grecy przeciwstawiali sobie biosferę i świat człowieka tak, że aż nadali im odrębne nazwy. Do tej tradycji nawiązała  w XX wieku ekologia w intencji powstrzymania niszczenia biosfery przez rozwój cywilizacyjny. Jest to jednak niebezpieczne, jak każda iluzja. Cywilizacja jest przekształconą biosferą i dlatego jest zależna od tej ostatniej, nie tylko nie może bez niej istnieć, lecz także nie może przekroczyć swoich „granic wzrostu”: terytorialnych, demograficznych, klimatycznych, biologicznych i in.

Życie jest grą prowadzoną przez fluktuację energetyczną  przeciwko II zasadzie termodynamiki, dlatego życie na tej planecie nie może trwać „wiecznie”, musi pozostawić wolną niszę dla innego życia lub przekształcić się w inne życie. Życie dochodzi do swego punktu szczytowego, a potem  „starzeje się” i zamiera. Dotyczy to nie tylko organizmów roślinnych, zwierzęcych i biocenoz, lecz również wszelkich organizacji tworzonych przez człowieka oraz całych cywilizacji: tutaj wszystko ma swoje miejsce i swój czas. Musimy przekształcić dotychczasową cywilizację w cywilizację  ogólnoludzkiej solidarności i symbiozy z przyrodą lub umrzeć wraz z nią. Tertium non datur – trzecia możliwość nie istnieje.

To jest podstawowa przesłanka wszelkiej odpowiedzialnej polityki. Jeżeli odziedziczone po małpich przodkach instynkty zdominują działanie ludzkiego rozumu, nadejdą wielkie cierpienia, bo cierpienie jest dla zwierzęcia surogatem rozumu. 

           

 

Ostatnia modyfikacja: 05 października 2002